Lama, która dała nogę
To był jego pierwszy wyskok. Mateusz, lama mieszkająca w ogrodzie parafialnym św. Anny, dała nogę, by pospacerować po Zabrzu. Ale to niejedyne egzotyczne zwierzę, które zwiedzało miasto. Pamiętacie muflony?
Mateusz 2 lipca wieczorem przechadzał się w okolicy kościoła św. Anny. Ma 3,5 roku. Zabrzaninem jest od 6 miesięcy. Grzeczny, ułożony, niesprawiający problemów. Tak charakteryzuje go właściciel, ks. prałat Grzegorz Skop, proboszcz parafii św. Anny. – Być może zrobił sobie spacer z okazji 100-lecia Zabrza – żartuje. Ale najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, że skusiła go otwarta furtka, zostawiona przez odwiedzających ogród, w którym żyją także owce, koza i oślica Balbina. – Na razie zamknęliśmy dla zwiedzających teren przez probostwem. Musimy znaleźć rozwiązanie, by w przyszłości zapobiec podobnym sytuacjom – tłumaczy ks. proboszcz.
Mateusza do domu przyprowadzili policjanci. Zagoniono go w okolicę siedziby Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, skąd nie miał drogi ucieczki i wezwano odpowiednie służby, które okazały się niepotrzebne. Jeden z policjantów złapał lamę na lasso.
W listopadzie 2017 r. po Zabrzu biegały 2 muflony. Wtedy też podejrzewano, że uciekły z ogrodu parafialnego św. Anny, ale szybko ustalono, że wszyscy jego lokatorzy są obecni na miejscu. Do muflonów-uciekinierów nikt się nie przyznawał. Kiedy w końcu wydawało się, że odcięto im drogę ucieczki (zajmowali się nimi strażnicy miejscy) strzelec, uzbrojony w naboje ze środkiem usypiającym, chybił, a zwierzęta przeskoczyły wysoki płot i dały nogę. W ten sposób zakończył się zabrzański epizod ich eskapady. Później był widziane m.in. w Tarnowskich Górach.