Radni bez podwyżek
Radni na razie nie dostaną podwyżek. Uchwałę o podwyższeniu diet zakwestionował Wojewoda Śląski.
Długie, szczegółowe, napisane prawniczym językiem uzasadnienie można streścić w trzech argumentach, które zdecydowały o unieważnieni decyzji Rady Miasta. Po pierwsze: zasady dotyczące ustalania wysokości diety, gdy radny czasowo nie wykonuje samorządowych obowiązków, są ze sobą sprzeczne i zostawiają „luz decyzyjny”. Po drugie, dieta powinna być rekompensatą za zarobki utracone z powodu sprawowania mandatu, tymczasem w Zabrzu, płacona ryczałtowo ma charakter pensji. No i wreszcie po trzecie: wadliwy sposób napisania uchwały, sprzeczności, które zawiera i brak logiki, sprawiają, że narusza Konstytucję RP. Autorzy uzasadnienia przytoczyli tu orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 2000 r., w myśl którego akty prawne mają być pisane prostym językiem i nie zostawiać miejsca na interpretację, czyli luz decyzyjny.
Clou całej sprawy tkwi w dwóch zapisach. Według jednego, za każdą nieobecność radnego na sesji lub komisji Rady Miasta potrąca się po 3 proc. z ustalonej dla niego diety. Według drugiego, dieta jest proporcjonalnie zmniejszana, gdy radny czasowo nie wykonuje swoich obowiązków. I tu właśnie, zdaniem prawników Wojewody Śląskiego, tkwi szkopuł. Tę samą sytuację – np. dwie nieobecności w miesiącu – można potraktować jako dwie absencje lub okresowe zawieszenie wykonywania mandatu radnego. Ponieważ prawnicy z województwa nie chcieli uzurpować sobie prawa do decyzji, które rozwiązanie wybrać, postanowili unieważnić uchwałę w całości. Ta sprzeczność sprowokowała ich również do przytoczenia orzeczenia TK z 2000 r. o konstytucyjnym obowiązku stanowienia prawa językiem zrozumiałym dla przeciętnego odbiorcy, w sposób precyzyjny, nie zostawiający miejsca na interpretację.
W uzasadnieniu kwestionującym zasady podwyżki, prawnicy zwrócili również uwagę na ważny szczegół: znaczenie słowa „dieta”. Wypłacane radnym pieniądze powinny rekompensować straty poniesienie przez nich w wyniku sprawowania mandatu. Tymczasem w Zabrzu, zgodnie z przyjętymi zasadami, gdyby w jednym miesiącu nie odbyła się sesja i posiedzenia komisji, radni i tak otrzymaliby swoje diety w pełnym wymiarze. A to znaczy, że zabrzańska dieta zamiast rekompensować wynagradza.
Podwyżki diet uchwalono podczas sesji 10 grudnia ub. r. Gdyby weszły w życie, przewodnicząca Rady Miasta otrzymałaby prawie 4,3 tys. zł, wiceprzewodniczący i szefowie komisji po 4 079 zł, zastępcy przewodniczącego komisji po 3865 zł, a pozostali radni po 3650 zł. Rada Miast zgodziła się również na większą pensję dla prezydent Zabrza. Małgorzata Mańka-Szulik dodałaby najwyższą możliwą, określoną przez rząd: prawie 18,5 tys. zł.
Za podwyżkami głosowało pięciu radnych Skutecznych dla Zabrza (Janusz Bieniek, Krystian Jonecko, Damian Trześniewski, Dariusz Walerjański, Joachim Wienchor) i dwóch z Prawa i Sprawiedliwości (Jerzy Pabis i Grzegorz Turek). Przeciwny był klub Lepszego Zabrza oraz trzej radni KO-Nowe Zabrze (Mariola Olichwer, Agnieszka Rupniewska, Marian Rau). Za to aż 12 radnych, wbrew utartym podziałom w Radzie Miasta, wstrzymało się od głosu. To Sebastian Dziębowski (niezrzeszony), Adam Ilewski, Sebastian Markisch, Ferdynand Reiss (PiS), Gabriela Bator, Łucja Chrzęstek-Bar (Skuteczni), Alojzy Cieśla, Adam Harasimowicz, Przemysław Juroszek, Grzegorz Olejniczak, Urszula Potyka, Wioletta Szymańska (KO-Nowe Zabrze). Głosowanie zakończyło się wynikiem 7 za, 6 przeciw, przy 12 głosach wstrzymujących. Uchwała weszłaby w życie, gdyby nie zastrzeżenia prawników Wojewody.