Bez podwyżek w domu dziecka

Bycie rodzicem to robota bez wytchnienia. Bycie wychowawcą dzieci, których rodzice nie sprostali swojej roli, niewiele różni się od matkowania i ojcowania. W Zabrzu ta praca jest niedoceniona.

Tak twierdzą zatrudnieni w Centrum Obsługi Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych w Zabrzu, które w swoich 10 placówkach, w zastępstwie biologicznych rodziców, zajmuje się dziećmi bez własnych domów, pozbawionych troski najbliższych. Pracujący tam wychowawcy uważają, że zarabiają za mało. Nie tylko stosunku do sporego zakresu własnych obowiązków, ale i na tle średniej krajowej. O tym, że należy im się podwyżka mówili publicznie, podczas sesji Rady Miasta w czerwcu. Wtedy prezydent miasta obiecała, że przedstawi im swoją ofertę w ciągu 2 tygodni. Ale nie przedstawiła. Dotąd nie pojawiła się żadna propozycja, a pracownicy COPOW, poza frustracją z niesatysfakcjonujących płac, czują żal z  niedotrzymanej obietnicy. 

Codzienność wychowawcy w zabrzańskich placówkach opiekuńczo-wychowawczych wygląda prawie tak samo jak rodziców, wywiązujących się ze swoich zadań: gotowanie obiadów, wspólne odrabianie lekcji, dbanie o porządek, także wokół nieruchomości, naprawy sprzętu, wizyty u lekarzy. I co najważniejsze i bezcenne to nieustająca próba stworzenia atmosfery rodzinnego domu w jego najtrudniejszym aspekcie: emocji i wspólnych emocji.

Ile warta jest praca wychowawców zastępujących rodziców? Małgorzata Mańka-Szulik wciąż jej nie zrewaloryzowała. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *