Śródmieście w klatce urzędu

Rada Dzielnicy Śródmieście wreszcie ma swoją siedzibę – salę sesyjną w Ratuszu. Ale powodów, by się nie cieszyć z eleganckiej lokalizacji ma przynajmniej kilka. Najważniejszy to schody, wcale nie te prowadzące na piętro, ale te, które wybudowano przed radnymi i które trzeba obchodzić, by działać.

Jakaś radość z własnego kąta – wyczekanego i upragnionego – może by i była, ale zanim zdążyła na dobre zagościć u sprawujących mandaty, zabiła ją próba zorganizowania pierwszych obrad w sali sesyjnej. W spotkaniu mieli uczestniczyć przedstawiciele innych rad, a tematem miał być charytatywny turniej siatkówki. Dochód z jego organizacji (każdy z uczestników, radnych dzielnic, wpłaciłby wpisowe) miał być przekazany Fundacji Iskierka, która wspiera dzieci chorujące na nowotwory i leczące się w Zabrzu. Na razie się nie udało uzgodnić szczegółów turnieju. Dlaczego? 

Odpowiedź jest prosta: bo siedziba Rady Dzielnicy znajduje się w budynku Urzędu Miejskiego, a ten wymaga nadzoru po godzinach urzędowania. Innymi słowy, nie powinien kręcić się tam byle kto. Rozwiązaniem tego problemu miała być lista osób biorących udział w spotkaniu. Maria Krybus, koordynującą pracę rad dzielnic w imieniu Urzędu Miejskiego najpierw zgodziła się na jej dostarczenie tuż po rozpoczęciu obrad, by później zmienić zdanie i zażądać jej na długo przed wyznaczoną godziną posiedzenia. Ponieważ jej nie dostała, anulowała rezerwację sali sesyjnej, a Rada Dzielnicy Śródmieście de facto znów stała się bezdomna. 

Nie mogłem przekazać nazwisk uczestników na długo przed początkiem spotkania, bo nie widziałem, kto będzie obecny. Moim zdaniem mamy do czynienia z większym problemem – próbą kontrolowania naszych działań i utrudniania nam pracy. Siedziba rady dzielnicy powinna być oznaczona. Nasza nie jest. Siedziba rady dzielnicy powinna być dostępna dla wszystkich. Nasza nie jest, skoro trzeba się wcześniej anonsować. W ten sposób narzucono nam ograniczenia i poddano dyskryminacji – inne rady dzielnic nikomu nie muszą zgłaszać, z kim rozmawiają. Poza tym pomysł przygotowania listy uczestników obrad jest absurdalny, niezależenie od terminu, w którym ma być dostarczana urzędnikom magistratu. Dlaczego? Sesje Rady Miasta często prowadzone są po godzinach pracy, każdy może w nich uczestniczyć, każdy może wejść w dowolnym punkcie obrad, choć odbywają się w tym samym miejscu. Tak samo jest z posiedzeniami komisji Rady Miasta. Przychodzą wszyscy zainteresowani, nie uprzedzając wcześniej o swojej obecności  – mówi Jacek Czajkowski, przewodniczący Rady Dzielnicy Śródmieście. I dodaje, że brak siedziby z prawdziwego zdarzenia to nie jedyny brak. Choć od wyborów upłynęło 8 miesięcy, na ulicach wciąż nie ma tabliczek informujących zabrzan, że znajdują się w Śródmieściu. Inne dzielnice mają takie oznaczenia. 

To, że nie udało nam się porozmawiać o turnieju w sali sesyjnej wcale nie znaczy, że go nie zorganizujemy. Poradzimy sobie. Czy jednak na tym polega sprawowanie mandatu radnego dzielnicy? Na przepychankach z urzędnikami o mało istotne sprawy? Na obchodzeniu zbudowanych przez nich schodów? Nie sądzę. Szkoda, że tak to rozumieją w magistracie. Teraz chcemy przekazać pieniądze tym, który zmagają się z prawdziwymi kłopotami – nowotworem i strachem o zdrowie, życie własnych dzieci. Zawsze chcemy być otwarci na postulaty mieszkańców Śródmieścia. Niezależnie od urzędników, zrobimy jedno i drugie – mówi Jacek Czajkowski.     

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *